Startujemy!

> Klinika skokowa w Estrelli!

Hubertus 2016

HUBERTUS DLA ZAPRZYJAŹNIONYCH STAJNI

*Jally Good Time & Detalli
*Evolette & Miśka
*Dracula & Esmeralda

Tego dnia mieliśmy piękną pogodę. Nie było za gorąco, ale świeciło słońce, a na niebie widzieliśmy od rana jedynie śnieżnobiałe chmurki o fantazyjnych kształtach. Stałam właśnie z Alexem na ganku i gapiąc się w niebo oceniałam czy ten obłoczek nad stajnią bardziej przypomina kaczkę czy jednak traktor, kiedy usłyszeliśmy wesołe trąbienie. 
- Milka przyjechała! - zawołałam i oczywiście puściłam się biegiem w stronę parkingu, żeby przytulić przyjaciółkę po już ponad miesięcznej rozłące.
Ledwo zdążyła zaparkować, kiedy wdarłam się do pojazdu i rzuciłam się jej stęskniona na szyję. Urobiłyśmy przy tym kilka kryształowych łez wzruszenia, a później śmiejąc się z mojej reakcji poszłyśmy uwolnić z przyczepy konia. 
About ucieszył się, kiedy zorientował się dokąd właśnie przywiozła go pańcia. 
- Ale wiesz, że ja w sumie powinnam być zła – stwierdziłam, gdy wyprowadziłyśmy go na trawę. Zdziwiona Milka pozostawała zdziwiona dopóki ponownie nie podjęłam tematu. - Bo wyprowadziłaś się, zdrajczynio podła. Zostawiłaś mnie tu samą, zabierając ze sobą zapas słodyczy.
- Schudniesz chociaż trochę, Rosołku. - Zadowolona z siebie posłała mi w powietrzu całusa, a potem lekko pociągnęła za uwiąz. - A tego dzieciaczka zaprowadzę już do boksu. Niech sobie w spokoju odsapnie po podróży.
Miałam iść z nią, ale zobaczyłam samochód z przyczepą z Lidera. Miśka siedziała za kierownicą z miną szaleńca, a obok niej siedział Alex, kurczowo trzymając się wszystkich dostępnych uchwytów. Odruchowo cofnęłam się pod drzewo, żeby mnie przypadkiem nie rozjechali. Odważyłam się podejść dopiero w chwili wyłączenia silnika. 
- Miśka! Alex! - krzyknęłam radośnie, oczywiście rzucając się im na szyje tak jak w przypadku Mili. Im więcej uścisków tym lepiej.
Zaraz też spostrzegłam, że Alex coś tak jkaby kuleje. Popatrzyłam na niego pytająco, a on tylko wywrócił oczami, podczas gdy podirytowana Miśka pacnęła go ręką w tył głowy. 
- Durny wczoraj spadł z dachu i skręcił kostkę. Bo oczywiście, że nie potrzebowaliśmy specjalisty. On sam potrafił wyczyścić rynny. Pięknie się spisałeś, koteczku. Pięknie.
- Kurczę… - westchnęłam. - No ale chociaż będzie mniejsza konkurencja, co nie?
Miśka przez chwilę analizowała to i ostatecznie się ze mną zgodziła. Sprawnie wyprowadziliśmy z przyczepy siwą arabkę, o której już wiele słyszałam, ale nigdy jeszcze nie widziałam na żywo. Evolette była bardzo zainteresowana otoczeniem i pozwoliła mi się pogłaskać, kiedy chciałam się z nią przywitać. Zaprowadziliśmy ją do boksu obok Abouta, gdzie Milka gawędziła sobie z Valentine. Wdaliśmy się w dyskusję o zawodach w Hipodromie Dynasty, ale nie minęło 15 minut, kiedy na parkingu pojawiło się kolejne auto z przyczepą. Tym razem przyjechała Esmeralda i jej oddany hucułek – Dracula. 
Zostawiłam towarzystwo i poszłam się z nimi przywitać. 
- Hej! Jak tam podróż? - zapytałam z promiennym uśmiechem. - Pomogę Ci go wyprowadzić…
- Całkiem nieźle, nie narzekam – odparła wesoło, zakładając okulary przeciwsłoneczne nad czoło. - A Drackiem lepiej sama się zajmę, ale dziękuję. - Uśmiechnęła się.
Już po minucie karusek mógł się rozejrzeć po podwórku. Musiał się zdziwić, kiedy nagle Bifrost strzelił w sam środek dziedzińca zostawiając Detalli w kręgu podpalonej trawy. Pewnie większość koni dostałaby zawału, ale on chyba sporo już w swoim życiu widział, bo tylko obserwował to z postawionymi na sztorc uszami. 
Det nam pomachała i zaraz spotkałyśmy się z nią w połowie drogi. Dracula obwąchał ją z zainteresowaniem, ale szybko stwierdził, że trawa wygląda zbyt smakowicie, żeby jej nie spróbować. 
- A gdzie zgubiłaś konia, siostrzyczko? - zapytałam.
- No przecież mostem go nie przywiozę – westchnęła. - Blaze powinien się pojawić z Jally'm… o, właśnie teraz. - Zadowolona wskazała palcem na bramę, przez którą właśnie wjeżdżał koniowóz.
Zaczekałyśmy się na nich i wspólnie udaliśmy się do stajni. Mieliśmy już wszystkich uczestników na miejscu. 
- No dobrze… - zwróciłam na siebie uwagę zebranych. Widząc mój dziwny uśmieszek chyba trochę obawiali się tego, co miałam do powiedzenia. - Ze względu na to, że dziś jest 31 października… to przebierzemy siebie i konie! I w przebraniach będziemy łapać lisa! Nie martwcie się, zrobiliśmy zakupy, mamy wszystkie materiały pod ręką.
Miśce niemalże zaświeciły się oczy i już planowała w szczegółach co zrobi z Evolką. Natomiast reszcie humory udzieliły się dopiero kiedy Chris i Aiden przynieśli kartony z materiałami. Ustawiliśmy się z jednym miejscu i na sygnał stajennych ruszyliśmy do nich, by zdobyć najlepsze elementy kostiumów. Boże, Milka jak ruszyła do boju to baliśmy się w ogóle do niej zbliżać, a przecież niektórzy byli uzbrojeni. Esmeralda złapała białą farbę (specjalną do malowania po ciele, nie zaszkodziła koniom), kapelusz czarownicy i ciemną pelerynę i stwierdziła, że z tym będzie pracować. Z Detalli przez chwilę „bawiłyśmy” się w przeciąganie liny. W roli liny wystąpił kostium ducha. Ostatecznie ona wygrała, więc ja szybko zapuściłam się do drugiego kartonu, z którego udało mi się wydobyć starą czarną derkę. Później jeszcze złapałam w biegu jakieś gumeczki i straszną maskę. Przystąpiłyśmy do działania. 
Co chwilę z zaciekawieniem zerkałam za kraty boksu na Draculę, którego Esmeralda malowała na kościotrupa. Ale wyglądało to idealnie, bo hucułek był zupełnie kary. W przypadku mojej Reality to by nie zdało egzaminu… chociaż coś innego mogłoby się udać. Wpadłam na pomysł i pobiegłam do kartonu żeby zdobyć jeszcze te farbkę. Zobaczyłam wtedy, że Alex S. przynosi Detalli jakieś dziwne rurki… Ale nie miałam czasu na dogłębniejsze zbadanie sprawy. 
Pracowałam nad sierścią Rei. Widziałam jeszcze jak Milka maluje na różowo i fioletowo ogon Abouta, co było dość trudne, bo miał on kruczoczarne włosy. 
Po pół godzinie Megan i Cora przyniosły nam sok i ciastka, żebyśmy nie straciły siły. A po kolejnych 30 minutach… czas się skończył. Mieliśmy ruszać. W końcu zegar wskazywał już 18:30. 
Więc szybko dokończyliśmy siodłanie i zaczęliśmy wyprowadzać konie przed stajnię. 
- O NIEE! TO NIE FAIR! ON CI POMAGAŁ! - zawołałam zszokowana wyglądem Jally'ego i Detalli.
TEN KOŃ MIAŁ SKRZYDŁA! I BYŁ CAŁY POMALOWANY NA BIAŁO!
SKRZYDŁA! A DETALLI BYŁA DUCHEM!
Detka uśmiechnięta od ucha do ucha dosiadła swojego wierzchowca z pomocą Blaze'a, który rzucał niechętne spojrzenia Alexowi S. Alex H. Z kolei niepocieszony swoją kontuzją przytrzymał dla Miśki Evolette. Klaczka też robiła wrażenie, bo na jej białej sierści wspaniale widać było sztuczne rany i krew z… ketchupu. Dracula w roli kościotrupa prezentował się jakby nic innego nie robił od urodzenia. About swoją drogą zajął chyba drugie miejsce, bo tęczowy ogon był tylko początek. Ten koń stał teraz przed stajnią CAŁY TĘCZOWY! A na zadku miał przyczepioną kartkę z wyciętym logiem i napisem „my little pony”. 
- Od dzisiaj nazywa się Twilight Sparkle – oznajmiła Mila i weszła na jego grzbiet ze schodków.
Moja Reality… tak jakby była przebrana za żyrafę… Na gniadej sierści porobiłam kredą kreski, które później jako cała sieć sprawiały wrażenie łatek. N a ja byłam mrocznym kosiarzem, chociaż derka zamiast peleryny robiła swoje i ciągle musiałam ją poprawiać. 
- Ruszamy! - zawołałam, kiedy przeżyliśmy już dziesięciominutową sesję zdjęciową.
Konie były bardzo podekscytowane i każdy jeden chciał już kłusować. Musiałyśmy cały czas być czujne i zdecydowane, bo chwila nieuwagi skutkowała niekontrolowanym przyspieszeniem. Dracula szedł bardziej z tyłu, bo praca w zastępie to nie była zupełnie jego bajka. Ale był bardzo grzeczny w porównaniu do reszty, chociaż nasze konie też specjalnymi łobuzami nie były. Stępowaliśmy tak samo w stronę lasu w parach, czasami pojedynczo, a czasami jeszcze inaczej. Jally zwykle szedł z przodu, jako ogier, tym bardziej, że Detalli już z grubsza znała okolicę. Zajęłam się rozmową z Milą i Miśką o nadchodzących powolutku świętach, co jakiś czas pytając o coś Esmeraldę. Z tymże wyglądało to bardziej jak głuchy telefon, chociaż z krzyczeniem zamiast szeptania. 
- Masz plany na sylwestra, Esme?
- Co?
- Masz plany na sylwestra?!
- Co?!
- CZY MASZ PLANY NA SYLWESTRA!
- MAM!
Milka się poddała i podjechała do Det. W końcu rozmowy raczej się urwały, bo mogłyśmy zacząć kłusować. Przy tym konie były jeszcze bardziej podekscytowane i dopiero, kiedy Detalli nadała szybsze tempo to skoncentrowały się na nas trochę bardziej. Ale i tak wypatrywały koniożernych, niewidzialnych istot wśród drzew. Słońce zaczęło zachodzić, a te wszystkie cienie czasami wyglądały trochę groźnie. 
Evolette raz się spłoszyła i odskoczyła na bok, jednak nic się nie stało. Mieliśmy też taką sytuację, że musiałyśmy przeskoczyć przez rów, ale About miał z tym problem. Przeskoczyłyśmy już wszystkie, kiedy Gniadek wciąż zapierał się na brzegu i za nic nie chciał pokonać przeszkody. Dopiero kiedy Milka zsiadła i przeprowadziła go ciągnąc za wodę to poradził sobie ze strachem. A pańcia była zła, bo przemokły jej buty. Ale od tamtej pory konik chodził jak w zegarku, nie chcąc się narażać. 
Mieliśmy fajne drogi na galopy. Głównie takie pagórkowate tereny, ale musiałyśmy wtedy jechać gęsiego i to w sporych odstępach. Konie za to bawiły się rewelacyjnie, bo takie wskakiwanie na górki i zeskakiwanie z nich było niezłą frajdą.
W końcu wjechaliśmy na otwarty teren – rozległą łąkę, po której miałyśmy się ganiać. Akurat wyrobiłyśmy się na zaplanowany prze mnie czas – tuż po zachodzie słońca. To to tworzyło ciekawy klimat, tym bardziej cieszyłam się, kiedy podczas przerwy i przygotowania do wyścigu zaczęła pojawiać się mgła… Ze stajni przyjechało trochę ludzi z jedzeniem, piciem… i aparatami. Oczywiście, że nastąpiła sesja zdjęciowa numer dwa. No jakżeby inaczej. 
- Uśmiechnij się chociaż raz z łaski swojej – rzucił do mnie Blaze, który jednak większość swojej uwagi i pamięci a aparacie poświęcił Det. Wytknęłam na niego język, a potem ustawiłam Reality zadem w jego kierunku. Aiden przyniósł mi lisią kitę i zabrał tę nieszczęsną derkę razem z maską, bo zabiłabym się na tym koniu w szaleńczym galopie. Det też oddała swój strój i skrzydła Jally'ego.
- Okej, dajcie mi chwilę na oddalenie się, a jak krzyknę „start”..
- To wtedy start, łapiemy – dokończyła za mnie Mila i wyszczerzyła się, kiedy posłałam jej mordercze spojrzenie za przerywanie mi.
- Tak. Dokładnie – dodałam po chwili.
Spięłam Reę do galopu. Klacz była bardzo sterowna, a po rozgrzewce fajnie rozluźniona i aktywna. Nie miałam problemu z ostrymi zakrętami czy przyspieszaniem. Towarzyszyło mi to dziwne uczucie w gardle, ale raz kozie śmierć. Wzięłam głęboki oddech i…
- STAAART! - krzyknęłam z całej siły.
Boże, jakie to szczęście, że w tym roku goniły mnie tylko 3 konie! Ale i tak kiedy nagle ruszyły pełnym galopem w moim kierunku do adrenalina momentalnie rozniosła się po moim ciele i także ciele mojego walecznego wierzchowca. 
Najszybciej dobiegli do nas Detalli i Jally, oczywiście od razu próbując zerwać z mojego ramienia kitkę. Jednak w porę zakręciłam, przez co niemal wpadła na mnie Evolette z Miśką, która jednak zobaczyła w tym szansę na złapanie mnie, ale miała rękę za krótką dosłownie o 10 cm. Udało mi się uciec zupełnie zmieniając kierunek. Mijając się z Esmeraldą już widziałam, jak oddaje Draculi wodze i już miała się wyciągać po kitkę, gdy znowu odbiłam w bok. Ale Detalli najwyraźniej przewidziała ten ruch, przynajmniej miałam nadzieje, że tylko przewidziała, że nie włamała się telepatycznie do mojego umysłu. 
- Nienienienienienie…. - piszczałam, podczas wykonywania spektakularnego zwrotu w galopie. Nie wiedziałam nawet, że Rea tak potrafi! A ona niczym oń westernowy zaraz rzuciła się cwałem przez całą łąkę, zostawiając resztę w tyle. Ale nie na długo. Jally i Evolette szybko się do nas zbliżyli, ten z jednej, ta z drugiej strony… nie bardzo miałam gdzie uciec, bo obok stały samochody, ale jakimś cudem udało mi się prześlizgnąć między pojazdami, a siwą arabką. Jednak Miśka zaraz zorientowała się co zrobiłam i zwinnie zakręciła klacz, żeby znowu mnie dorwać. Detalli także się nie poddawała. Tak bardzo skupiłam się na uciekaniu im… że nawet nie zauważyłam, kiedy została mi odebrana kita przez Esmeraldę, którą mijałam w biegu. Zwinny Dracula wymanewrował tak, że bez problemu wyjechał z ciasnego zakrętu. Zupełnie nie spodziewałam się, że mógłby to zrobić tak szybko, więc nawet nie zwróciłam na nich uwagi!
- Jak ty to zrobiłaś!? - popatrzyłam na Esmeraldę w oniemieniu
- BRAWO! - krzyknęła Det, a później razem z Milą i Miśką zaczęły klaskać. Szybko przyłączyłam się do nich, tak samo zresztą jak goście przy samochodach.
- Runda honorowa!
- Jestem z ciebie dumna, Draco!
Esmeralda z czułością klepała hucuła, który dumny jak paw galopował po łące, mając za sobą zastęp. Dziewczyna trzymała w drugiej ręce kitę, wymachując nią ze śmiechem w powietrzu. My wiwatowaliśmy tak głośno, że koniom jeszcze bardziej chciało się biegać, ale widać było, że i tak są już zmęczone. 
Wzięłyśmy po drodze papierowe kubki z herbatę i ruszyłyśmy wolnym kłusem w drogę powrotną. Stwierdziłyśmy, że lepiej jest jechać na skróty bo się zaraz zupełnie ściemni. W takim wypadku to ja i Rea objęłyśmy prowadzenie, a za nami gęsiego ustawiła się cała reszta uczestników. Kłusowaliśmy sobie przez las. Było jeszcze sporo widać, chociaż po 15 minutach takiego truchtu widoczność znacznie się pogorszyła… Ale wkrótce zobaczyliśmy latarnie z ulicy, więc pojechaliśmy w tamtą stronę. Przed wjazdem na asfalt zwolniliśmy do stępa i w tym chodzie na spokojnie poruszaliśmy się ulicą w stronę stajni. Byliśmy już bardzo blisko, kiedy zobaczyłyśmy samochód jadący z naprzeciwka. Kierowca jechał bardzo wolno, do momentu gdy zaczął przejeżdżać obok nas. Zobaczył co my mamy na sobie… i jak wyglądają nasze konie… po czym dodał gazu i uciekł.
Do stajni dotarliśmy już po kilku minutach. Rozebraliśmy konie w ich bokach i daliśmy im kolację. Kiedy jadły zmywaliśmy z nich wspólnie farby, z gdy były już czyściutkie i szczęśliwe udaliśmy się do domu, żeby zjeść własny posiłek. Na szczęście Megan i Cora spisały się na medal. 
Po jedzeniu ploteczki do godziny pierwszej w nocy… a później spać. Rano zjedliśmy jeszcze wspólną kolację, ale dziewczyny musiały jechać zaraz po niej. No nic, do następnej jesieni! :D
Ah, no i Esmeralda! Kto złapał ten ucieka za rok, więc… czekamy. :D

*zwycięzcę losowałam w generatorze liczb

kl. The Pink Pistol

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: The Pink Pistol
Data ur.: 3 marca 2013
Rasa: koń arabski
Wzrost: 152 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: WKKW (easy)


Matka: *Rusałka >>
Ojciec: *Quicksilver >>
Hodowla: Winter Mist >>

Osiągnięcia >>
Sprzęt >>
Dokumenty >>


Charakter: przeważnie jest to przeuroczy młody koń, który ufa ludziom (nawet tym zupełnie obcym) i wręcz uwielbia być w centrum uwagi. Pistol ma jednak to do siebie, że nie lubi kiedy się od niej czegoś wymaga. Jest grzeczna i kochana tak długo, jak długo po prostu ją głaskamy i karmimy marchewkami. W momencie rozpoczęcia jakiejkolwiek pracy zaczyna się buntować i straszyć zębami. Raczej nie ugryzłaby nikogo na serio, chociaż gdyby bardzo się wkurzyła… kto wie. Jest pełna energii 24 godziny na dobę, zawsze w pełni sił. Nie wiele śpi, a większość czasu spędza na pastwisku. Jest dość towarzyskim koniem, będąc sama robi się nerwowa i boi się dosłownie wszystkiego.
  • na co uważać: na próby ugryzienia, kiedy czegoś od niej wymagamy, boi się sprejów i rzeczy wydających podobne odgłosy
  • upodobania: drapanie pod brodą, głaskanie pyszczka i szyi
W obejściu: zachowuje się bardzo w porządku, nawet kiedy wybitnie się jej nudzi potrafi być grzeczna i nie demoluje wszystkiego w zasięgu wzroku tylko czeka aż ktoś przejdzie korytarzem i będzie zaczepiać go tak intensywnie, że w końcu dostanie to, czego chce. Nie jest specjalnie cierpliwa w kwestii karmienia, bo kiedy tylko widzi zbliżającą się taczkę z paszami to dostaje małpiego rozumu i rży tak głośno, że zagłuszyłaby startujący samolot. Nie ma problemu z goszczeniem u siebie ludzi – mogą wchodzić do jej boksu i robić sobie tam co chcą, byle tylko nie kazali jej pracować.
  • pielęgnacja: lubi czyszczenie, więc nie ma tutaj żadnych kłopotów. Ładnie podaje kopyta i generalnie stoi w miejscu, jedynie od czasu do czasu zmieniając pozycje dla wygody. Można na spokojnie pleść jej ogon przez 20 minut.
  • podczas siodłania: tu jest trochę gorzej, bo Pistol wie już co się zaraz odbędzie. Próbuje podgryzać przy podpinaniu popręgu a założenie jej ogłowia nie jest wcale prostym zajęciem. Zadziera głowę do samego nieba, chociaż wcale nie jest taka wysoka. 
  • podczas wizyt kowala/weterynarza: zachowuje się nad podziw dobrze, bo i weterynarza i kowala lubi. A że oni tez nie wymagają od niej więcej niż grzeczne stanie w miejscu to jest fajnie. Chyba, że w grę wchodzi jakiś sprej – wtedy jest panika i rozpaczliwa próba ucieczki.
Podczas treningu: co my z nią mamy to wiedzą wszyscy w stajni. Jest okropnie trudnym koniem do jazdy i żeby zrobić z nią cokolwiek, trzeba się zupełnie temu poświęcić. Po jednym treningu z Pistol każdy jeździec czuje się jak po trzech jazdach z innymi końmi. Jest zadziorna, uparta, buntownicza i na wszystko reaguje fochem. Bardzo ciężko jest do niej dotrzeć i zajmuje to masę czasu. Jednak jeśli się już uda widać rezultaty. Pistol to drobna, zwinna klaczka odznaczająca się wyśmienitą kondycją. Jest zarówno szybka jak i wytrzymała. Potrafi wyciągać imponujące prędkości i to na długich odcinkach trasy. Manewrowanie i ostre zakręty to dla niej żaden problem. Ona sama ma ładne chody, jednak nie są one aż tak lekkie jak u większości arabów. Ktoś nazwał ją „Szaławiłą”, bo kiedy już się rozbudzi to jest chyba jeszcze bardziej nie do garnięcia. Leci przed siebie z ogromną prędkością, a jeździec cieszy się, jeśli w ogóle może ją skręcić, jednak o zwolnieniu nie ma mowy. Bardzo chaotyczna, niechętnie reagująca na polecenia. Potrzeba wielu jazd i wspólnie spędzonych godzin żeby zaczęła z kimś współpracować pod siodłem.
  • praca w ręku: ciężko w ogóle mówić tu o jakiejś pracy. Pistol ma ochotę tylko na przytulanie i wszelkie próby nauczenia jej czegoś zostaną zignorowane. Jest na tyle cwana i urocza, że przygotowane w ramach nagrody smakołyki wyciągnie za nic na piękne oczęta. 
  • lonżowanie: właściwie jest całkiem nieźle. Pistol zna zasady i o dziwo bardzo je respektuje. Zachowuje się niemal nienagannie, nie licząc wkurzonych bryków i ruchów rodem z rodeo, kiedy lonżujący prosi ją o przyspieszenie.
  • ujeżdżenie: nie lubi… bardzo nie lubi… Jest piekielne trudne zaangażowanie jej w wykonywanie figur na takim poziomie, żeby dało się coś ugrać na zawodach. Pistol nie rzadko reaguje buntami na polecenia, wkurza się i albo nie chce wcale iść do przodu, albo z kolei nie chce zwalniać i włącza turbo przyspieszenie godne naszych wyścigówek. Ale próbujemy, staramy się, liczymy, że z wiekiem się ogarnie. 
  • skoki: Pistol zdecydowanie czuje się w tej dyscyplinie lepiej i widać to po jej zachowaniu. Może nie jest aniołkiem, ale stara się egzekwować polecenia jeźdźca. Pozwala się kontrolować i porusza się mniej więcej w takim tempie, jakie sobie ten jeździec zażyczył. Co prawda cały czas trzeba się spodziewać nagłego poniesienia i przeciągnięcia na drugi koniec placu w rekordowym czasi dwóch sekund, no ale nie można mieć wszystkiego. Oddawane przez nią skok są poprawne od strony technicznej. Pistol ładnie się wybija, nie za blisko i nie za daleko. Nie boi się przeszkód, nie wyłamuje.
  • cross: bywa wtedy wówczas trochę niebezpieczna, bo już w ogóle o kontrolę możemy się jedynie modlić, ale trzeba przyznać, że jeśli możemy już jako tako wskazywać kierunek to miejsce na podium mamy w kieszeni. Ten koń to maszyna do crossu. Potrafi przez całą trasę biec na najwyższych obrotach, a przed przeszkodą zatrzymała się może dwa razy w życiu. Nie boi się żadnej. 
INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Pinky
Poprzedni właściciel: -
Cena porcji nasienia: 3000 h
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

► trening skokowy >>
POTOMSTWO

-

og. Blackbird

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: **Blackbird
Data ur.: 2008
Rasa: koń holsztyński
Wzrost: 170 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: skoki (CC-GP)


Matka: *Ciccione >>
Ojciec: *De Light Colorado >>
Hodowla: Liliowa Zatoka >>

Osiągnięcia >>
Sprzęt >>
Dokumenty >>
VEF Passport


Historia: Ogier urodził się w Liliowej Zatoce na specjalne życzenie. Po osiągnięciu 3 roku życia został oddany w ręce nowych właścicieli i trafił do Whispering Pines Stable. Tam nie zabawił długo, ponieważ stajnia przestała funkcjonować. Ogier powrócił do swoich hodowców i obecnie startuje w ich barwach. W październiku 2016 roku Juki zorganizowała wyprzedaż koni, gdzie znalazł się właśnie Blackbird. Ruska widząc go od razu złożyła formularz, bowiem siwek od zawsze szalenie się jej podobał.

O rodzicach (ród/rodzina): Matka to siwa klacz Ciccione o bardzo wszechstronnych zdolnościach, bowiem trenowana jest w kierunku WKKW. Jest to niezwykle uzdolniony koń, sprawdzony w sporcie i odnoszący z nim niemałe sukcesy. Jest także dobrą matką, dorobiła się już sporej grupki potomstwa. Ojcem jest siwy ogier De Light Colorado, legenda skokowa, wspaniały skoczek i ojciec wielu przyszłościowych koni. Jest to niesamowity koń, jego technika skoku, prezencja, osiągnięcia się imponujące.

Charakter: Acek jest dość łagodny jak na ogiera. Lubi kontakt z ludźmi, jest typem pieszczocha, nie przejawia wrogości. Gdy konie mijają jego bok zaczepia je, skubie, stara zwrócić na siebie uwagę. Czasami jest aż nadgorliwy. Przy czyszczeniu i ogólnych zabiegach jest grzeczny aczkolwiek potrafi szczypnąć czy popchnąć człowieka który zlęknie się go.

Treningi i zawody: Na treningach jest nieco niesforny, lubi sobie bryknąć, kwiknąć czy uskoczyć. Jest gorszy niż na zawodach, skory do rozrabiania, nie skupia się tak chętnie jak na zawodach. Generalnie pan w włościach, bardzo pewny siebie. Trzeba nie lada wyczynu aby go zainteresować treningiem. Cięgle powtarzanie kombinacji czy ćwiczeń nudzi go i irytuje. Monotonne, jednolite treningi negatywnie wpływają na jego chęci. Na zawodach jest pewniejszy siebie, napędzany nowym miejscem i adrenaliną. Jest typem który lubi zabłysnąć przed publiką, trochę popisuje się ale jest bardzo skupiony na stawianym mu zadaniu. Czasami jest nad ambitny, próbuje przejąć kontrolę nad jazdą, dlatego jeździec musi być wprawimy w jego zagrywki i szybko zdusić go w zarodku. Szybko przystosowuje się do nowych sytuacji, jest elastyczny w tym względzie, nie jest typem konia spinającego się i płochliwego.

INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Bird
Poprzedni właściciel: Liliowa Zatoka >>
Cena porcji nasienia: 4000 h
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

⯈ Trening skokowy >>
POTOMSTWO

-

kl. Ultraviolence

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: Ultraviolence
Data ur.: 23 maja 2007
Rasa: koń hanowerski
Wzrost: 166 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: ujeżdżenie (N), wystawy


Matka: *Casa Grande V >>
Ojciec: *Cruzeiro >>
Hodowla: Montrose >>

Osiągnięcia >>
Sprzęt >>
Dokumenty >>



Charakter: to dość stanowcza i pewna siebie klacz i gdyby nie została wychowana należycie pewnie teraz mielibyśmy z nią problem, na szczęście jednak ktoś kiedyś postarał się o to, żeby Ultra wyrosła na mądrego, ufnego konia. Jest bardzo pozytywnie nastawiona do ludzi i wie, że nie zrobią jej krzywdy, ani ona nie powinna nic robić im. Bywa trochę uparta, ale stosunkowo łatwo jest ją do czegoś przekonać. Lubi dowodzić, ale dominuje tylko inne zwierzaki, a ludzi respektuje. Jest naprawdę odważna, ale zdarza się jej spłoszyć, jeśli coś bardzo ją zaskoczy. Raczej łagodna, ale ma swoje zdanie i jeśli coś się jej nie podoba to daje ostrzeżenia. Wtedy straszy zębami i tuli uszy. Chyba jednak nigdy nikogo w życiu nie ugryzła. Jest ambitna i chętna do pracy, bardzo lubi uczyć się nowych rzeczy.
▸na co uważać: na próby ugryzienia, kiedy traci cierpliwość. Jest bardzo wrażliwa na owady.
▸upodobania: jabłka, smaczki o smaku malinowym

W obejściu: zazwyczaj zachowuje się całkiem dobrze. Pozwala nam wchodzić do swojego boksu, ma dobre relacje z sąsiadkami, nie próbuje się wydostać za wszelką cenę, przy okazji demolując wszystko wokół. Woli zająć się sianem, bo siana to ona zjada prawie tyle co nasze Planetki.

Pielęgnacja: stoi grzecznie w miejscu i pozwala nam ze sobą robić wszystko. Lubi szczotkowanie i nie ma nic przeciwko temu. Z kopytami także nie ma problemów, bo podaje je już przy lekkim dotknięciu danej nogi.

Podczas siodłania: tutaj także zachowuje się dobrze. Łatwo jest założyć jej wędzidło. Natomiast nie lubi za bardzo momentu podciągania popręgu, jednak jedyną jej reakcją jest kopanie przednim kopytem w podłoże.

Podczas wizyt kowala/weterynarza: nie ma żadnych problemów ani z jednym, ani z drugim. Potrafi stać grzecznie i jest cierpliwa.

Podczas treningu: Ultra jest koniem, który ma wymagania. Nie lubi starać się, kiedy siedzący na niej jeździec sam nie wie co robi i ciągle się myli. Musi czuć, że komuś zależy i wtedy ona też z całej siły próbuje się koncentrować na poleceniach. To koń sportowy i widać w niej duży potencjał ujeżdżeniowy. Jest wytrzymała i energiczna oraz chętna do nauki. Szybko przyswaja nowy materiał i zapamiętuje go na długo. Jest bardzo pojętna. Miękka w pysku i błyskawicznie reagująca na sygnały, nawet te słabe, ledwie wyczuwane przez inne konie. Ultra lubi to uczucie jedności z jeźdźcem i dąży do tego, gdy ma na sobie kogoś wartego uwagi. Bezbłędne wykonywanie ćwiczeń sprawia jej przyjemność. Zawsze lubiła się rozciągać, wyginać na łukach i popisywać swoim ciałem. Jej chody są miękkie i płynne. Czasami trzeba pilnować tempa, bo zdarza się jej zwalniać i nawet tego nie zauważa – szczególnie podczas wykonywania jakichś bardziej skomplikowanych figur. Nie bryka, ani nic z tych rzeczy. Zupełnie nie nadaje się do rekreacji.

Praca z ziemi: lubi to i chętnie wykonuje polecenia trenera. Jest skupiona i zaangażowana, ale słabiej niż podczas pracy w siodle.

Lonżowanie: jeżeli nie trwa to długo to Ultra zachowuje się bardzo dobrze i prawidłowo reaguje na polecenia, także te głosowe. Niestety gdy się znudzi zaczyna odstawiać sztuczki pod tytułem „a sobie zadębuję haha” albo zaczyna się niesamowicie interesować tym, co dzieje się na sąsiednim placu.

Na zawodach: ma już spore doświadczenie i cały ten hałas i tłumy nie robią na niej aż tak wielkiego wrażenia. Oczywiście, jest trochę zestresowana, ale w porównaniu z niektórymi końmi wygląda jak zupełnie wyluzowana. Najlepiej jest zająć ją sianem – zawsze działa. Na zawodach raczej nie zwraca na nie większej uwagi i ich nie zaczepia, natomiast na ich zaczepki odpowiada już bez pardonowo. Zwykle ją to denerwuje, dlatego takim delikwentom próbuje pokazać jaka jest groźna.

Podróżowanie: Ultra nie boi się przyczep, ani chyba żadnych innych pojazdów i pseudo pojazdów, dlatego po rampie wchodzi krokiem pewnej siebie modelki. Podróż także mija spokojnie. Może nawet jechać sama.

W terenie: cudowna w teren, ale nie na dłuższe wyprawy. Jeśli chce się pokręcić po okolicy czy pojechać nad jezioro to jest świetna. Nie ucieka spod kontroli, nie próbuje wyprzedzać, nie płoszy się, nie ponosi… cudowna. Również podczas samotnych spacerów sprawdza się świetnie. Do wody wchodzi śmiało, chyba, że jest bardzo brudna i Ultra nie może zobaczyć dna – wtedy się waha, ale jeśli jeździec wciąż ją nakłania to zwykle mu ufa i wchodzi do jeziora czy rzeki. Ma problem z naturalnymi przeszkodami, a szczególnie rowami – nie potrafi ich przeskoczyć i trzeba szukać jakiegoś mostka czy płycizny po której mogłaby przejść bez skakania.
INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Ultra
Poprzedni właściciel: Alicante >>
Cena porcji nasienia: 3000 h
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

▸Trening ujeżdżeniowy >>
POTOMSTWO

▸kl. Una Meredith [b][z]

og. Shadow of Time

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: Shadow of Time
Data ur.: 28 marca 2012
Rasa: SP
Wzrost: 157 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: WKKW (easy)


Matka: *Black Porfavor >>
Ojciec: *Jally Good Time >>
Hodowla: Winter Mist >>

Sprzęt >>
Dokumenty >>
VEF Passport

Historia: Ruska i Friday wybrały się na sprzedaż potomków po Jally'm do Winter Mist. Oto treść formularza, która na razie jest właściwie całą naszą wspólną historią: "O nim mi nie wspominałaś, więc był dla mnie zupełną niespodzianką. Przechadzałyśmy się właśnie z Fri po pastwisku, szukając znajomych mordek, z którymi mogłybyśmy sobie posiedzieć na trawie. Podczas głaskania Liverpola na łąkę przyszedł Scott i mijając nas powiedział, że idzie po jakiegoś Shadowa na prezentację przed kupcami. Nie kojarzyłyśmy zupełnie imienia, wzruszyłyśmy więc ramionami i zapomniałyśmy o sprawie aż tu nagle… Scott wracał, prowadząc na uwiązie niesamowitego młodego ogiera! Ale naprawdę, jego maść powaliła nas na kolana… chociaż w sumie siedziałyśmy na trawie… Nawet Friday wyszeptała „wow, co za koń”, a ja jej w tym zawtórowałam. „Jest na sprzedaż” - odparł Scott, puszczając do nas oczko. Ogier, przechodząc obok nas, wyciągnął w naszym kierunku pyszczek żeby nas obwąchać. Zerknęłam porozumiewawczo na Friday, która wciąż patrzyła za odchodzącymi i po kilku sekundach jak na komendę zerwałyśmy się do biegu. Dogoniłyśmy ich. Zaczęłyśmy głaskać konika, któremu na początku nie spodobało się nasze nagłe pojawienie się, ale kiedy odkrył, że jesteśmy miłe i go rozpieszczamy to chętnie zwolnił kroku. W ogóle był dość wolny i Scott musiał go ciągnąć. W końcu doszliśmy do stajni i Scott zaproponował żebyśmy pomogły mu go czyścić. Więc zaczęłyśmy machać szczotami, a on stał jak zaczarowany, zupełnie spokojnie i tylko się relaksował. Ujął nas swoją misiowatą osobowością, tą łagodnością i „spokojnie, na wszystko starczy czasu, nie ma się co spieszyć”. Nawet Friday była nim zachwycona! W końcu mogłyśmy zobaczyć go w ruchu… i dopiero wtedy odkryłyśmy jaka z niego uparta bestia! Nie chciał w ogóle iść do przodu, no chyba że w wolnym stępie, a jak przyszedł czas na kłus to stawiał się jak osiołek! Już go za to pokochałam, takie uparte koniska uwielbiam mimo wszystko ;D Dopiero kiedy przyszedł Blaze, zdegustowany umiejętnościami pracownika, wziął Shadowa w obroty tak że konik chodził jak w zegareczku. Nawet pokazano nam jak skacze luzem i dowiedziałyśmy się, że jest już zajeżdżony i szkolony do WKKW. Szybkie spojrzenia… i bieg do biura by złożyć papiery! Także dlatego on, bo jest cudownym, przepięknym misiem, z którym bardzo bardzo chciałyśmy pracować."

Charakter: jest to koń o typowym usposobieniu „misia”, czyli tylko do tulenia i kochania. Shadow uwielbia ludzi i wszelkie inne stworzenia, każdemu daje na starcie szanse i obdarza zaufaniem. Widzi w nich samo dobro, a jego wyrozumiałość i cierpliwość ujmuje nas wszystkich. Kiedy wyczuwa smutek będzie się starał pocieszyć, zrobi wszystko żeby pomóc tej osobie. Poza tym jest strasznym leniuchem i najchętniej całe dnie tylko by jadł i spał na przemian. Trzeba się napracować, żeby faktycznie wymóc na nim jakieś działanie, ale mało kto ma na tyle twarde serduszko, żeby nie ulec jego niewinnej mince. Nie ruszają go żadne hałasy i straszne rzeczy. Ewentualnie spojrzy w tamtą stronę, a jeśli odkryje, że może faktycznie powinien uciec to potrafi się zmobilizować maksymalnie do kłusa i położenia po sobie uszu.
  • na co uważać: nie puszczać go na pastwisko z innymi ogierami/agresywnymi końmi (zawsze później wraca biedny z ranami)
  • upodobania: przytulanie, głaskanie, mizianie i słodkości
W obejściu: anielsko grzeczny konik. Do swojego boksu zaprasza serdecznie nawet zupełnie obcych ludzi, którzy mogą się do niego spokojnie tulić, a on będzie szczęśliwy. Chyba nigdy nie udziela mu się to podekscytowanie innych koni w porze karmienia, chociaż kiedy już dostanie swoją porcję to rzuca się na nią jak wygłodniały wilk. Dobrze dogaduje się z sąsiadami, a także wszystkimi stajennymi pupilami. Nie było dla nas niespodzianką, kiedy któregoś dnia znalazłyśmy kota śpiącego na jego grzbiecie.
  • pielęgnacja: bardzo lubi czyszczenie i nie raz już zasnął podczas szczotkowania. Mogą to robić nawet dzieci – bardzo uważa, żeby nie zrobić im krzywdy. Ładnie podaje kopyta, nie boi się też wody. 
  • podczas siodłania: tak samo spokojny. Podczas całego procesu ubierania stoi sobie i przysypia, zupełnie nie przejmując się co my właściwie na niego zakładamy.
  • podczas wizyt kowala/weterynarza: trochę boi się weterynarza, ale nie jest to na tyle silny strach żeby sprawiał nam problemy. Shadow po prostu podczas badań nie jest w stanie zasnąć i uważnie bada każdy ruch tego podejrzanie śmierdzącego gościa. 
Podczas treningu: niestety, ale przez jego straszne lenistwo i ospałość, każda jazda z tym koniem to wyzwanie i męki dla jeźdźca. Żeby zmobilizować go do czegokolwiek potrzeba wiele wiedzy i cierpliwości. Trzeba być cały czas czujnym, b jeśli odpuści mu się na chwilę to od razu wraca do punktu wyjścia. Dosłownie, bo zawsze ciągle w stronę bramy czy drzwi. Kiedy jednak uda się go rozbujać to okazuje się, że ma całkiem ładne chody. Potrafi poruszać się z gracją i płynnością. 
  • ujeżdżenie: jeśli dobierze się do niego dobrego jeźdźca, to można się spodziewać całkiem niezłych efektów. Shadow potrafi się ładnie zaprezentować na czworoboku, a jego największym atutem jest płynność z jaką potrafi się poruszać, gdy ktoś zdoła go już obudzić. Łatwo się dekoncentruje i trzeba nieustannie przypominać mu o trzymaniu odpowiedniego tempa, bo inaczej zwalnia przy każdej okazji. Dobrze reaguje na pomoce, rozumie wszystkie podstawowe sygnały, jednak czas jego reakcji bywa nieco opóźniony. Przy przyspieszaniu (szczególnie przy zagalopowaniach) zdarza mu się brykać. 
  • skoki: nie jest wielkim fanem tej dyscypliny, ale małe przeszkody nie stanowią dla niego ogromnego problemu. Co prawda wyżej niż 110 cm to on nie skoczy, ale nie oczekujemy od niego nie wiadomo jakich rekordów. Jest to w połowie koń rekreacyjny, więc jego możliwości zupełnie nam wystarczają. Bywa, że wyłamuje, dlatego przed każdym skokiem trzeba go mocno motywować.
Na zawodach: dobrze radzi sobie ze stresem, ale jest jeszcze bardzo niedoświadczony i jednak zdarzy mu się spłoszyć jakiejś chorągiewki, a w dużym tłumie jest trochę przestraszony. Jest spokojniejszy, kiedy ma wokół siebie dużo znajomych twarzy i pyszczków.
  • podróżowanie: jest to spokojny koń, który nie boi się wchodzić do przyczepy, a większość podróży najzwyczajniej przesypia. 
  • w stosunku do innych koni: nastawiony przyjaźnie, chociaż nie wpycha się na siłę między nieznane mu konie. Do zupełnie obcych odnosi się z lekkim dystansem, ale nigdy agresywnie. Nie kopie, nie gryzie, a na rozprężalni potrafi zgrać się z całym tłumem.
W terenie: na otwartej przestrzeni nabiera nowej energii i nie trzeba go już stale popędzać, chociaż i tak idealnym chodem jest dla niego średniej prędkości kłusik. Nie przeszkadza mu chodzenie w zastępie, chociaż denerwuje się, kiedy inne konie  wjeżdżają mu na zad i obraża się na jeźdźca, co okazuje przez ignorowanie wszelkich poleceń. Można go przekonać jedynie smakołykami albo pozwolić na szaleńczy galop po łące – będzie tak szczęśliwy, że zapomni o wszystkim.

INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Shadow
Poprzedni właściciel: -
Cena porcji nasienia: 3000 h
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

▸trening crossowy >>
POTOMSTWO

-

og. Mickey Mouse

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: Mickey Mouse
Data ur.: 9 stycznia 2013
Rasa: SP
Wzrost: 161 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: WKKW (easy)


Matka: *Error 53 >>
Ojciec: *Jally Good Time >>
Hodowla: Winter Mist >>

Sprzęt >>
Dokumenty >>
VEF Passport


Historia: Ruska i Friday wybrały się na sprzedaż potomków po Jallym do Winter Mist. Wklejam tresc formularza, bo to właściwie cała nasza wspólna historia jak na razie. "jego też widziałam wcześniej i już snułam poważne plany z nim związane… tak było. I wiedziałam też, że nie będzie łatwo przekonać ludzi do jego zakupu. Pojechaliśmy do Winter Mist we trójkę i kiedy złożyłam już tajny formularz na Latverię, a później już legalny na Shadowa… zaczęłam się rozglądać za Micky'm, bo przecież go nigdzie nie widziałam… A nie potrafiłabym go przeoczyć. Błagam, to jeden z piękniejszych koni na świecie! Krążyłam po stajni, po pastwiskach i nic. Dopiero Derek uświadomił mnie, że mają problem techniczny. Okazało się, że Micky Mouse nie jest wcale grzeczną Myszeczką, uroczą i kochaną. Był to raczej Myszor-Terminator siejący grozę i postrach wśród okolicznej ludności! Wbiegliśmy do stajni dla ogierów akurat wtedy kiedy stawał dęba na środku korytarza i prawie uderzył kopytami siłującego się z nim Nicka! Ogier był wściekły i praktycznie ciskał z oczu piorunami. Pożałowałam, że nie zabraliśmy ze sobą Nasha, no ale musieliśmy sobie radzić. Koń nie dawał się w ogóle opanować. Zrobiliśmy wspólnie taki korytarz z beczek i drągów prowadzący na najbliższy padok, po czym wypuściliśmy go tam. Zamknęliśmy bramkę i odetchnęliśmy gratulując sobie. Micky szalał po padoku, wściekły na cały świat. Gapiłam się na niego w oniemieniu. „Co jest z nim nie tak?” - zapytałam w końcu, a Derek tylko westchnął i pokręcił głową. Okazało się, że Micky zupełnie nie toleruje panów. Kiedy jakiś osobnik płci męskiej tylko go dotknie, ogier zamienia się w demona. Poprosiłam żeby odszedł żebym przekonała się na własnej skórze czy to prawda. Początkowo miał wątpliwości, ale przekonałam go, że przecież mam kości z adamantium i tak dalej, więc nawet taki przypadek mnie nie zabije. Jak tylko odszedł (i cała reszta towarzystwa) Micky nagle odetchnął z ulgą i jak gdyby nic zaczął się leniwie tarzać w piasku. Obserwowałam to w szoku. Jeszcze bardziej w szoku byłam kiedy tak opanierowany konik z wesołym parsknięciem zaczął kłusować w moją stronę. Miałam się odsunąć, ale zanim zdążyłam to zwolnił do stępa i zaczął mnie obwąchiwać. Później polizał mnie po ręku i nadstawił się do głaskania O.o Po pięciu minutach byliśmy już najlepszymi kumplami. Goniliśmy się po padoku, bawiąc się w berka. Micky ani razu nie wykazał się agresją, a wręcz przeciwnie. Natomiast kiedy przyszedł Francis, Micky natychmiast się spiął i zasłonił mnie przed nim własnym ciałem. Byłam pewna, że szczerzy na niego zęby. „O jaa!” - krzyknęłam „mam teraz psa obronnego!”. Francis nie wyglądał na zadowolonego, ale bał się próbować swoich sztuczek, kiedy miałam takiego obrońcę! Przytuliłam Micky'ego, który znowu stał się potulnym barankiem. Dlatego on: Micky Mause brokatobloker! Ale nie tylko… jest cudownym koniem – utalentowanym i pięknym. Jestem pewna, że damy sobie rade w jego charakterem, a gdyby były problemy to przecież mamy Nasha. Damy sobie z nim radę na 128%."

Charakter: po pierwsze i najważniejsze – nienawidzi osobników płci męskiej. Nie wiem czy ma jakieś złe doświadczenia czy co, ale zamienia się w potwora, kiedy jakiś facet próbuje go dotknąć. Gryzie, szarpie się, staje dęba i chce zabić. W stosunku do pań jest aniołkiem, grzecznym kucykiem nieśmiało wpychającym pyszczek pod rękę. Lubi kiedy się go głaszcze, kiedy w ogóle spędza się z nim czas. Bardzo łatwo się nudzi i pozostawiony samemu sobie wpada na głupie pomysły, nierzadko rujnując swój boks, ogrodzenie padoku czy sprzęt. Całkiem odważny, ale jednak bywa, że nagle zobaczy jakiegoś ducha i odskoczy w bok, czy ruszy galopem. Jest bardzo łagodny (mówimy tutaj o sytuacji, gdy opiekuje się nim dziewczyna), a czasami nawet trochę sierotkowaty.  Wykonuje wszystkie polecenia, a gdy czegoś nie rozumie to nie denerwuje się, tylko próbuje wykombinować o co chodzi tej paniusi i tak aż do skutku.
  • na co uważać: nie mogą do niego dochodzić panowie, bo będzie rzeź
  • upodobania: wszelakie słodkości, głaskanie i klepanie po szyi
W obejściu: nie można go zostawić samego na pół godziny, bo po powrocie zastaniemy poobgryzane wszystkie deski, popękane poidło, uszkodzoną kratę na siano i i tak to jest w porządku, jeśli koń znajduje się jeszcze w środku. Czasami zdarza mu się rozbroić zasuwę i zwiać. W porze karmienia potrafi zachować spokój, chociaż nie raz udzielało mu się podekscytowanie reszty koni. Nie ma problemów z wpuszczaniem kogoś do swojego boksu, tak długo, jak jest to jakaś pani. Właściwie to całkiem lubi gości, często siedzą u niego koty.
  • pielęgnacja: całkiem lubi czyszczenie i śmiejemy się z jego zupełnie zrelaksowanej miny. Często podczas przeciągającej się pielęgnacji (kiedy np. trzeba go odchwaszczyć przed zawodami) najzwyczajniej w świecie zasypia. Nie lubi podawania tylnych kopyt, ale wystarczy być cierpliwym i konsekwentnym. 
  • podczas siodłania: wszystko przebiega szybko i sprawnie.  Mickey'mu nie przeszkadza cały ten sprzęt, więc zakładanie go trwa dosłownie 3 minuty. 
  • podczas wizyt kowala/weterynarza: tutaj jest nieco trudniej… bo kowalem jest facet. I nieważne jakie robilibyśmy podchody żeby to ukryć – np. zasłanianie ogierowi oczu…. To na nic. On zawsze bezbłędnie wyczuwa kto się obok niego znajduje i zawsze odstawia swoje popisowe numery. Tak jak struganie każdego innego konia trwa może 15 minut, tak z tą gadziną kowal męczy się prawie godzinę. Mamy na szczęście znajomą panią weterynarz, więc przynajmniej podczas badań koń zachowuje się jak aniołek.
Podczas treningu:  Mickey ma swoje humorki i w zależności od dnia potrafi być wspaniałym wierzchowcem i śmiało możemy uczyć na nim jeździć dzieciaczki, a innym razem jest cały czas wkurzony i odmawia jakiejkolwiek cięższej pracy. W drugim przypadku niby lepiej jest mu odpuścić, bo doprowadzony do ostateczności nie spocznie dopóki nie zrobi komuś krzywdy… Jego chody są naprawdę ładne, szczególnie kiedy mu się chce. Wtedy sam z siebie zaczyna się składać, kłusuje pięknie rozluźniony w pozie pana wszechświata i ciężko oderwać od niego wzrok. Trzeba jednak pilnować żeby utrzymywał tempo, bo ma tendencję do zwalniania. Czasami zdarza mu się brykać, albo nagle odskakiwać w bok. Generalnie jest dość czuły na sygnały, ale zdarza mu się udawać, że nie wie o co chodzi i dopiero kiedy ktoś się wkurzy to łaskawie odpuszcza i pokazuje na co go stać.
  • praca w ręku: lubi się bawić. Zabawa w berka z opiekunem na pustej hali to jest coś, co Mickey uwielbia. Jednak kiedy przychodzi czas na jakąś pracę to jest raczej niechętny i nauka idzie mu opornie. Jeśli jednak odpowiednio go zainteresujemy (i zmotywujemy cukierkami) to Mickey bardzo szybko zacznie rozumieć o co nam chodzi. 
  • lonżowanie: średnio dobrze mu to wychodzi. Ma tendencję do wchodzenia do strefy bezpieczeństwa. Robi to notorycznie i trzeba mieć się cały czas na baczności. Poza tym od czasu do czasu machnie głową, próbując wyrwać nam lonżę. Nie ma problemu ze zwalnianiem czy przyspieszaniem, chociaż w przypadku tego drugiego często strzela bryki. 
  • ujeżdżenie: Ruska uwielbia na niego patrzeć kiedy ćwiczy na czworoboku i sam ogier także zdaje się to w miarę lubić. Potrafi się skoncentrować i w tej koncentracji trwać naprawdę długo. Kiedy już się zaangażuje pokazuje się od najlepszej strony. Wie co ma robić, a jeśli nie wie to szuka pomocy u jeźdźca. Reaguje na wskazówki. Podczas nauki nowych rzeczy nie odpuszcza tak łatwo, chce rozumieć i umieć. 
  • skoki: lubi skakać, ale czasami zdarza mu się zatrzymywać tuż przed przeszkodą. Potrzebuje pewnego siebie jeźdźca, który porządnie go zmotywuje i któremu będzie mógł zaufać. Jest to silny konik i nie ma problemu z odpowiednio silnym wybiciem żeby przelecieć nad drągami. Jeśli już skoczy to praktycznie zawsze na czysto. Trzeba uważać, żeby trzymać tempo, bo koń sam z siebie bardzo często zwalnia. 
  • cross: podczas przejazdu nawet nie trzeba go popędzać. Mickey jest tak podekscytowany, że sam wyciąga z siebie 100%. Naprawdę lubi tę dyscyplinę, ale raczej zatrzymamy się na crossie easy, bo te większe, trudniejsze i dziwniejsze przeszkody go przerażają i odmawia oddawania skoków.  Jego ulubionym elementem jest przejazd przez wodę. Zyskuje po tym jeszcze więcej siły.
INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Mickey, Brokatobloker
Poprzedni właściciel: -
Cena porcji nasienia: -
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

Trening crossowy >>
POTOMSTWO

-

Takie tam aktualności

Dzień dobry :)



edit (23.10): BĘDZIE REMONT! Będą nowe boksy! Szablon zostaje na szczęście, bo nie mogłam znaleźć lepszego :D

Właściwie nie dzieje się u Nas nic specjalnego, raczej wszystko po staremu, czyli Ruska sprowadza nowe konie, trenujemy sobie, startujemy w zawodach... Mamy wciąż do wstawienia kilka rumaków, ale na razie się z tym wstrzymamy. Skupimy się trochę na naszych już dodanych gwiazdeczkach. Zemo i Reality już zaczęli aktywnie trenować. Długo na te moje słoneczka czekałam, więc teraz będę dopieszczane w każdym calu ;)

Robię mały porządek na stronie ze sprzedażami. Błędem było umieszczenie tam przechowalni, teraz robię ją na innym blogu. Myślę, że będę wymieniać czasami koniska. Jak któryś z Echo nabije sobie trochę osiągnięć, to udostępni swoje miejsce innemu rumakowi, który jednak jeszcze zbyt wiele nie osiągnął.

Mam zamiar zebrać wszystkie konie mojej hodowli w tejże przechowalni, bo szkoda mi ich, chociaż może dużo ich nie ma ;P Będą sobie u mnie czekały na powrót właścicieli, a może przy okazji zdobędą coś na zawodach.

Chce mi się zorganizować jakieś szybkie zawody (co byście chcieli?), ale to pewnie na hipodromku coś się bardzo niedługo pojawi. No i jeszcze mam do zrealizowania październikowy wyścig na RA. Także coś się będzie działo. :)

Wszystkie pieski znalazły dobre domy! Dzisiaj zajmę się podpisywaniem zdjęć i wyrabianiem tych dokumentów, które obiecałam. Może jeszcze wieczorem Wam psiaczki podrzucę do stajni. :)

Co jeszcze... Aha! Szykujcie się na imprezę ;>
Nie powiem jaką, ale będzie. To właściwie dość odległy termin, ale dajcie Nam szansę na opisanie tego... Czekajcie cierpliwie na zaproszenia ;*

Jak mi się coś przypomni* to jeszcze dopiszę, ale póki co zmykam.
Miłego dnia <3


*okej, jest jedna rzecz
Dodałam konia 10 minut po tym, jak go zobaczyłam, bo się zakochałam, ale na dobrą sprawę... to nawet nie wiem czy aby na pewno nie ma go już w vircie. Także proszę, zerknijcie. A ja będę trzymać kiciuki.





kl. *Genoshia

INFORMACJE PODSTAWOWE

Imię: *Genoshia
Data ur.: 2 marca 2013
Rasa: SP
Wzrost: 172 cm

Opiekun/jeździec: ?
Użytkowanie: WKKW medium


Matka: Black Mystery >>
Ojciec: Chili Con Carne >>
Hodowla: Echo Stable

Osiągnięcia >>
Sprzęt >>
Dokumenty >>
VEF Passport

Charakter: klaczka słynie ze swojej łagodności mimo stosunkowo młodego wieku. Już jako źrebak była dużo dojrzalsza i łagodniejsza niż jej rówieśnicy. Ma wspaniały kontakt z ludźmi i uwielbia spędzać z nimi czas, szczególnie na nauce nowych rzeczy. Gennie jest ciekawska i ambitna, co dobrze rokuje jeśli chodzi o jej szkolenie. Ma w sobie wiele zapału do pracy i jeszcze się nie zdarzyło, żeby czegoś odmawiała. Zawsze jest gotowa i nie trzeba wiele by ją zmotywować. To bardzo bystry koń, który świetnie rozpoznaje wskazówki i polecenia. Bardzo lubi się przytulać i potrafi stać w objęciach swojego opiekuna, powolutku zasypiając. Nie jest taka otwarta w stosunku do obcych, ale bardzo łatwo przekonuje się do nowych osób, kiedy są wobec niej przyjaźni. To bardzo odważny koń – możemy mieć pewność, że nie zrobi nam krzywdy przez nagłe spłoszenie się. Nie ważne co się będzie działo, ona najpierw upewni się, że to co wygląda strasznie, jest prawdziwym zagrożeniem, a nie czymś zupełnie niewinnym.
  • na co uważać: nie zbyt dobrze wpływa na nią cukier, nie powinno się go jej podawać
  • upodobania: mizianie po pyszczku i przytulanie się, słodkie jabłka
W obejściu: Gennie uwielbia gości i z radością wita u siebie każdego. Nie ważne czy to pies, czy człowiek czy krowa. Ma wspaniałe relacje ze wszystkimi w stajni, bo po prostu nie da się jej nie lubić. Zachowuje spokój o każdej porze, nie narzuca się, jest przekochana! Większość czasu spędza na jedzeniu sianka lub wyglądaniu przez okno na podwórko.
  • pielęgnacja: zawsze przebiega bezproblemowo. Klaczka zawsze stoi w miejscu i nie wierci się nawet kiedy coś się jej nie spodoba. Swoją cierpliwością ujmuje dziewczyny, które kochają robić naszym koniom fryzury. Uwielbia wodę i na myjce zachowuje się jak źrebaczek.
  • podczas siodłania: sprzęt kojarzy się jej z treningiem, a treningi zawsze lubiła, więc jest grzeczna. Czasami trochę zbyt podekscytowana, ale jesteśmy bardzo wyrozumiali. Nie zadziera głowy przy zakładaniu ogłowia ani nic z tych rzeczy.
  • podczas wizyt kowala/weterynarza: trochę boi się weterynarza, ale potrafi się przemóc, kiedy ktoś zaufany jest z nią i ją głaszcze. Jest naprawdę cudowna, bo dla tych, których kocha zrobi wszystko. Potrafi bezgranicznie ufać.
Podczas treningu: Genoshia jest gotowa do ciężkiej pracy zawsze i wszędzie. To ten rodzaj konia, który wręcz kocha pracować z człowiekiem i natychmiast nawiązuje z nim kontakt. Potrafi dogadać się z każdym, a w razie potrzebo dostosowuje swoje zachowanie do jeźdźca. Nie lubi się kłócić, woli ulec niż spędzić czas na przepychankach. Wspaniale reaguje na pomoce, wyczuwa nawet te bardzo delikatne i będziemy bardzo pilnować żeby tak jej zostało, bo praca z nią jest teraz ogromną przyjemnością. Klacz zawsze aktywnie idzie do przodu i nie zwalnia bez wyraźnej prośby partnera. Jest czujna, ale nie płoszy się. Potrafi się skoncentrować i nie łatwo jest ją wyprowadzić z równowagi.
  • praca w ręku: jest naprawdę owocna, ale wydaje nam się, że Gennie lepiej radzi sobie jednak podczas pracy pod siodłem. Oczywiście na uwiązie też jest chętna do wykonywania ćwiczeń i bardzo się stara, ale wolniej idzie jej zrozumienie poleceń itd.
  • lonżowanie: z tym nigdy nie był problemów. Gen załapała to już na pierwszej lonży i od tej pory spisuje się na medal. Nawet gdy zaczyna się nudzić zachowuje się bez zarzutu, nie chcąc nas zawieść. Nie wchodzi do środka, ani nie wyszarpuje się na zewnątrz. Nie ma problemu z przyspieszaniem ani zwalaniem. 
  • ujeżdżenie: ma całkiem ładny ruch, a jej chody są dynamiczne, jednak ujeżdżenie zdecydowanie nie jest jej ulubioną dyscypliną. Po prostu za tym nie przepada, jednak na każdym treningu i tak bardzo się stara. Zwykle jest spięta i trzeba dłuższej chwili żeby ją rozluźnić i ładnie przejechać program. O reagowaniu na pomoce już pisałam – Gennie jest pod tym względem doskonałym wierzchowcem.
  • skoki: czyli coś co sprawia jej wielką frajdę, chociaż i tak woli cross. Gennie ma zapał i serce do skoków, a że jest koniem całkiem zwinnym i bardzo, bardzo sterownym to na parkurze sprawdza się znakomicie. Nigdy się nie kłóci, zawsze spełnia polecenia jeźdźca. Nie boi się przeszkód, baaaardzo rzadko wyłamuje. Ma dobre, silne wybicie. Technicznie nie mamy jej nic do zarzucenia. 
  • cross: ukochana dyscyplina. Wedy Gen czuje, że żyje i dostaje takiego dopalacza, że jesteśmy wszyscy pod wrażeniem. Jej odwaga i ambicje zawsze wznoszą ją na bardzo wysoki poziom, jak na jej wiek. Nie boi się nawet najtrudniejszych przeszkód. Z odpowiednim wsparciem ze strony jeźdźca jest w stanie dokonać wielkich rzeczy. 
INFORMACJE DODATKOWE

Przezwisko: Gennie
Poprzedni właściciel: -
Cena porcji nasienia: 3000 hrs
Kucie: tak (x4)
Werkowanie: co 6 tygodni
Tarnikowanie zębów: przegląd w maju
Stan zdrowia: bardzo dobry
Szczepienia: wykonano
Choroby: brak
Kontuzje: brak
TRENINGI I INNE

▸Trening ujeżdżeniowy >>
▸Trening crossowy >>
▸Trening crossowy >>
▸Trening crossowy >>
▸Trening skokowy >>
▸ Klinika skokowa [1] >>
▸ Klinika skokowa [2] >>
▸Rajd w Estrelli >>
▸Rajd w Anarkii >>
POTOMSTWO

-

Sprzedaż psich potomków po Elsie i Falco

Dzień doberek!
Mam dziś dla Was cztery psiaczki, których rodzicami są Elsa i Falco. Są to mieszańce, ale na wystawy będziecie mogli je śmiało brać, bo zdjęcia jakieś tam z boku mają. :)
Obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy, przy czym jedna stajnia może wziąć maksymalnie dwa psiaki.
Nie mają jeszcze imion - nada im je nowy właściciel (wyślę link do nowej galerii z podpisanymi zdjęciami w ciągu kilku dni). To samo z płcią - możecie sami ustalić, chyba że zdjęcia są zbyt oczywiste.
Każdy z psów kosztuje 8.000 hrs
Po zakupie wyrabiam dla Was rodowód i zrobię też coś na zasadzie aktu własności. ;)

Wszystkie psiaki są bardzo przyjazne i kochają zabawy z ludźmi. Niektóre są też trochę szalone, ale to tylko poprawi atmosferę w stajni ;D

Formularz:
Ksyka i nazwa stajni:
Numerek:
Imię psa:



1
2
3 (predyspozycje: flyball)
4 (predyspozycje: agillity, flyball, frisbee)

Jeśli psiaki się spodobają to w przyszłości będzie ich więcej :)
© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon